Wólczanka wciąż na czele. Fatalny Początek JKS-u

 Wólczanka Wólka Pełkińska - Wiślanie Jaśkowice 4-3 (1-3)

Bramki: 0:1 Czarnecki 18, 0:2 Krasuski 21, 1:2 Hul 39, 1:3 Krasuski 40, 2:3 Khorolski 76, 3:3 Więcek 83, 4:3 Gwóźdź 89.

Wólczanka: Smoleń  – Podstolak, Wrona ż, Walat, Flak (67 Przewoźnik) – Kocur ż, Hul (57 Khorolski), Lech (67 Gwóźdź), Szewc – Jurczak (58 Więcek), Pietluch (90+2 Wątróbski).

Wiślanie: Ropek – Marcin Morawski ż, Sikora (83 Węgrzyn), P. Morawski, Bębenek (61 Kuliszewski ż) – Czarnecki (83 Grzesicki), Labut ż (46 Żaba), Michał Morawski, Krasuski ż (68 Białek), N. Morawski ż - Popiela.

Sędziował Jabłoński (Kraków). Widzów 450.

– Chyba ktoś czuwa nad nami tam na górze, skoro udaje nam się wygrywać takie mecze – mówił po końcowym gwizdku trener Grzegorz Sitek. Faktycznie Wólczanka miała w ostatnich pojedynkach sporo szczęścia, ale w myśl zasady, że szczęście sprzyja lepszym, najwyraźniej robi swoje. Gospodarze znowu źle weszli  w mecz. Po 21 minutach przegrywali już 2-0 i wydawało się, że tym razem nie zdołają się pozbierać, szczególnie, że po golu kontaktowym Kamila Hula, przyjezdni szybko odpowiedzieli trafieniem Mateusza Krasuckiego i nadal mieli dwie bramki zapasu. W drugiej połowie emocje były jeszcze większe. Wiślanie grali bez kompleksów, szukając kolejnych okazji do zdobycia gola, ale na kwadrans przed końcem Wolodymir Khorolski skutecznie wykończył dośrodkowanie Mateusza Kocura, a chwilę potem do remisu doprowadził Jakub Więcek, pakując futbolówkę do siatki z pola karnego. Wólczanka złapała wiatr w żagle, grała do ostatnich sekund i to się opłaciło, bo na minutę przed końcem ładnym uderzeniem bramkarza z Jaśkowiec zaskoczył Marek Gwódź.

Podhale Nowy Targ – JKS Jarosław  2-0 (0-0)
Bramki: 1:0 Przybylski 71, 2:0 Przybylski 78

Podhale: Niemira, Mizia (90+1 Skóbel), Lewiński, Cyfert, Drobnak, Kuźma (70 Mrówka), Dynarek, Nawrot (74 Świerzbiński), Przybylski (90 Borczyński), Piwowarczyk (74 Bedronka ż), Pląskowski ż
JKS: Adamczyk, Konefał (90 Andreasik), Ochał, Rogala, Broda ż, Viscovich (76 Surmiak), Wawryszczuk (67 Szymczak), Pelc ż, cz – za drugą żółtą, Pałys-Rydzik (85 Sobolewski), Zawiślak ż, Purcha (60 Raba ż)

Sędziował: Michał Górka (Tarnów). Widzów: 200

- Ten mecz w pewnym stopniu nas przerósł. Momentami ograniczaliśmy się jedynie do przeszkadzania gospodarzom - ocenił na gorąco po spotkaniu trener Szymon Szydełko, który za krytykowanie decyzji arbitra o niepodyktowaniu przewinienia w polu karnym Podhala został odesłany na trybuny. Jarosławianie zaczęli bardzo źle, często w prosty sposób tracili piłkę. Mieli kłopoty z przeprowadzeniem konstruktywnej akcji, ale mimo tych kłopotów trzymali wynik na zero. Mogli nawet pokusić się o trafienie po uderzeniu Jakuba Konefała i dobitce Patryka Brody, jednak bramkarz Podhala spisywał się bez zarzutu. W drugiej części gospodarze dopięli swego. W 71 minucie precyzyjnym strzałem z około 15 metrów popisał się Marcin Przybylski. Kilka minut później za drugą żółtą kartkę plac gry opuścić musiał Jan Pelc a za moment miejscowi cieszyli się z drugiego gola, po akcji sam na sam Przybylskiego.